SPEŁNIAJ MARZENIA – BIESZCZADY 2014
Dzieci i dorośli mają marzenia. Zwykle marzeń jest bez liku, niektóre nam się spełniają, inne zostają w sferze tych niezrealizowanych.
Ja także mam marzenia. Poniżej, w galerii fotograficznej, przedstawię jedno z tych, które w tym roku, latem 2014 się spełniło.
Nie mogę nazwać siebie obieżyświatem; wprawdzie byłem kilka razy za granicami naszego kraju, jednak zawsze uważałem – w Polsce jest wyjątkowo, jest pięknie, są tysiące miejsc do zobaczenia i poznania.
Odkąd pamiętam, jeszcze w młodości, słuchałem opowieści o Bieszczadach, o tym, że są magiczne, niezwykłe, wyjątkowo piękne, czasami niebezpieczne. Zawsze marzyłem, żeby tam pojechać, włóczyć się tam, „ciągnąć” za sobą plecak, spać w schroniskach lub w namiocie i skoro świt ruszać w dalszą drogę. Lata mijały, a Bieszczady pozostawały ciągle w sferze marzeń. Ustrzyki tysiąc kilometrów od Wyrzyska, sił z wiekiem ubywa, a w zasięgu pobożnych życzeń niedługo zostaną tylko spacery pod Tężniami w Ciechocinku. Jednak marzenia się spełniają, trzeba w to bardzo wierzyć.
W połowie lipca wrzuciłem do samochodu wszystko co może się przydać w namiocie. Podróż w Bieszczady, a właściwie w najdalszy zakątek naszego kraju (kilka kilometrów za Ustrzykami Górnymi, do ostatniej wsi w Polsce – Wołosate), zajęła dwa dni, a licznik w samochodzie pokazał 931 km.
Na polu namiotowym nie było tłoku. Spokój, cisza, a widok na najwyższą część polskich Bieszczad – nieziemski. Wszystko jest tam inne, nawet ludzie. Poznałem ich wielu, a ci najbliżsi na stałe mieszkają nad morzem i na Śląsku. Dzisiaj jesteśmy przyjaciółmi, piszemy do siebie, wspominamy i planujemy się spotkać w przyszłym roku. Wspólnie wędrowaliśmy całymi dniami, do granic naszej fizycznej wytrzymałości. Pogoda taka – jak to w Bieszczadach – dynamiczna. Słoneczne niebo i upał w mgnieniu oka zamieniały się burzę, porywisty wiatr i ulewny deszcz. Mimo to zawsze towarzyszył nam uśmiech. Wieczorami siadaliśmy pod gwiazdami i planowaliśmy następny dzień.
Pokochałem Bieszczady miłością ślepą (gdy opowiadałem znajomym o ulewach, przemoczonym ubraniu, butach, które nie nadążały wysychać i dlatego następny dzień wędrówek rozpoczynałem w mokrych, z pięcioma parami suchych skarpet na zmianę, usłyszałem pytanie: Co w tym zachwycającego? Odpowiedziałem: No właśnie to!!!). Od dwu miesięcy jestem spakowany na następny rok, kupiłem nowe buty, lepszy namiot, stuptuty, lampę do namiotu i (nie)cierpliwie czekam na wakacje.
Mam nadzieję, że poniższe fotografie chociaż trochę przybliżą Wam piękno i magię miejsc, które zobaczyłem.
Serdecznie pozdrawiam i fotografie dedykuję
Darii, Sylwii, Dorocie i Krzysztofowi – z Wami Bieszczady były piękniejsze…
Piotr Brzezinski
SPEŁNIAJ MARZENIA – BIESZCZADY