Zdzisław Seroka

„Prawdziwą tragedią ubogich jest to, że mogą

      sobie pozwolić jedynie na wyrzeczenia”

                                                              (Oscar Wilde)

fot. Piotr Brzezinski

kloszard

Kloszard w wyrzyskim markecie


jak już wam wczoraj prawiłem o świcie

do bólu oczu migotliwie rozświetlonym

miałem sen snów do sagi podobny skandynawskiej

sen świeży jak Marii i Marty bochen wiejskiego sera

suszący się na zapłociu

z przymkniętych powiek dopiero co zdjęty

sen o Temidzie z przepaską ślepą

lecz ja nie o tym

nie o tym żal słuchać żal

żaden sen nie trwa wiecznie

kartę oszczędzaj

sny rzadko prawdę głoszą


to co przedwczoraj po stokroć piękniejsze

bo naznaczone prawdą

nie przypadkiem stara zielarka

z lasu sosnowego na piotrowym wzgórzu uważała

najmądrzejsze scenariusze rozdaje

życie


był sklep przy trójkątnym placu

sklep powtarzam

nie sad mój wieszczu

trudno zapomnieć te oczy otulone w łachmany

oczy zgłodniałego wilka znad Jukonu

widziałem tak widziałem

schowałeś tę torbę kaszy do swej czarnej sakwy

przenośnego majątku dobytku pośledniego żywota

schowałeś ruchem spłoszonej sarny

bezszelestnie bezgłośnie

ruchem koniecznością wyćwiczonym jak automat

cóż żyć trzeba aż do końca

kolumny doryckie przedświątecznych półek skryły wstydliwie

twój człowieczy

sekret


i spotkały się nasze spojrzenia

ułamek sekundy wystarczył

błysk flesza źrenic błagalny

chwila napięta jak w tanim filmie kinowym à sensation

aż do twojego raptownego zniknięcia

i poczuło się wstyd normalny

wstyd ludzkiego gatunku

i stropiłem się jako homo sapiens

o kilka kromek powszedniej strawy

wyraźnie majętniejszy


cóż więc poeto niemrawy powiesz

czemuś nie krzyczał stój chamie pniu jakiś

nie łam siódmego boskiego paragrafu

policja ha policja

gdzieżeś zgubił wagę

ze sprawiedliwością na szali

i uczciwością na drugiej

gdzież twe poczucie obywatelskiego obowiązku

obywatelskiej postawy z lat siedemdziesiątych

twój głos by się donośnie rozszedł

wśród nocnej ciszy

jak to przed narodzeniem boskim


oj nie smakował trzeci kawałek szynki

o łzę szczerą za słony

o zadumanie wyraźnie za ciężki

przy drzewku bezwonnym z brudnego lasu przytarganym

nie smakował


zważcie dobrze na słowa-klucze

stróże prawa i moralności

spece od etyki

co się sędziami tego świata nazywać każecie

kluczę w meandrach burej codzienności

już od półwiecza

zamykając każdego wieczoru kolejny dzień na klucz

jak papieską biblię bullę

porywistym wiatrem

na placu wiecznego miasta


byłbyż to On

                                                                   (luty 2011 r.)