Zdzisław Seroka – „I to już prawie wszystko”
tak
to było jakby wczoraj
nasz niezgrabny uścisk dłoni
wstydliwy dotyk pomarszczonej kory palców
o mały włos nietrafiony w przestrzeni
przyciasnej kuchenki
powiedział wszystko
kolejny żywot przecieka przez palce
więc twierdzisz Ireno
że najgorzej samotnej przed wigilią
samotnej jak palec
pisane wielogodzinne samoutlenianie
minuty samoudręki
podgrzanej parą
z wiekowego tulskiego samowarka
zarysowanego historią
ale rozpierają na szczęście
kaskady małych i większych radości
więc jesteś pewna
udał ci się barszcz z uszkami i bigos
i nieżywa ryba w śliskiej galarecie
że aż kościste palce lizać
i z suszonego jabłka gorący wywar
stanęłaś na palcach
by zadaniu sprostać
flesz samouspokojenia
i to już prawie wszystko
pan się dziwi
ileż może spożyć przywykła do samotności
z ośmioma krzyżykami na grzbiecie
moje dwanaście dań
mogę policzyć na palcach jednej ręki
w odrapanych ramach tremo
punktualnie o piątej
jak najczulsza źrenica odbije srebrzyście
całą moją postać
podarowane kruche ciasto
przy zastawionej wieczerzy
ale tak po stokroć raźniej
tylko ten sąsiad spod czwórki
zerkając przez drugą stronę lustra
pukając się palcem w czoło
znowu zadrwi sobie ze starej wariatki
przed wyjściem
na uroczystą pasterkę
a wie pan
to chyba palec Boży
dopiero w tym całym moim opuszczeniu
mogę być sobą nareszcie
tylko z kim połamać się opłatkiem
(styczeń 2012 r.)