Zdzisław Seroka – „Widzenie o zachodzie słońca”
Niby elizejski cień wybiegła z mgły płowej
miłość o zachodzie,
stanęła w wirydarzu złoceń karminowych.
Skąd, zjawo, pochodzisz?
Jak świątynna westalka patrzysz prosto w oczy,
tak dumnie i śmiało.
Czuję, że mnie twa cudna postać zauroczy,
Boże, już się stało!
Na kształt łabędzia z toni prężysz śnieżną szyję,
atrybut anioła,
chybko biegnę do źródła, z twej krynicy piję.
Pijmy, nikt nie woła!
Jako rab na twych piersiach kornie złożę głowę,
pośród westchnień tkliwych,
na skroń ci założę pęk liści laurowych.
Panuj, miłościwa.
Podobnie wszak do Diany znad jeziora Nemi
błądzisz po kniejach.
Tryskasz z oczu anielskich łzami srebrnymi,
ziszczona nadziejo.