Zdzisław Seroka – „Pójść by można”
pójść by w świat można otwarty
bezbrzeżnie rozległy zaklęty labirynt
z filharmonią gam kakofonią dźwięków i ciszą
z galerią pejzaży najtęższych mistrzów
z obrotową wirującą sceną ludzkiego teatru
wyrzyskie pragnienie jak czas na starość
do błędu obłędu uparte
lecz dokąd i z kim tak bez celu
jaką tu obrać najkrótszą drogę
by strwonić dni i nocy
jak najwięcej
a może by tak – s a m o p a s
wyjść w pojedynkę jak wielki Jakub Rousseau
najlepiej przez Uniwajdy i dalej na wprost
by do natury rozumnej i dobrej
powrócić śmiało stopami bosymi
by piękno zmiłować i wolność bez barier
na tej ziemi co do nikogo nie należy
z owocami należącymi do wszystkich
człowiek natury szczęśliwszy zdrowszy
a jeśli inaczej jest filozofie jeśli
więc może by raczej – s a m o w t ó r
we dwóch z Don Kichotem z La Manczy
lecz bez łebskiego Sancza Pansy
pogalopować przez Hejtki wyraźnie na zachód
by smak światowej przygody poznać
w wariackim trochę wymiarze zdarzeń
po strawieniu książek tysięcy
by zdobyć imię właściwe i sławę
choćby za cenę z wiatrakami szalonej walki
lecz jeśli za późno jeżeli nie warto
zatem by można inaczej – s a m o t r z e ć
w trójkę z prawymi Rolandem i Oliwierem
druhami z francuskiej patyną przykrytej pieśni
wyruszyć gdy świt niebo pierzaste różowi
w kierunku krostkowskiej parafii
pokłonić się świętej Annie Samotrzeciej
w neoromańskiej wiejskiej świątyni
niech tylko chrobrzy zostawią rycerze
włócznię i miecz przy dzwonnicy
a potem dalej w sanktuaryjną drogę
a może jednak – s a m o c z w a r t
w czwórkę z golibrodą szermierzem kowalem
trzema braćmi spod pióra obu Grimmów
w bajkowy świat całkiem się zanurzyć
wychodząc przez Grabówkę wyraźnie na północ
by mistrzem zostać w rzemiosł trudnej sztuce
tak z bratnią duszą każdy raźnie kroczy
dziarsko by nam się szło bez iskry zazdrości
cud majstersztykiem przy ojcu błysnąć
zbyt piękne żeby rzeczywiste było
w takim razie w końcu – s a m o p i ę t
w piątkę z czterema podróżnymi od Fredry
trzeba by przez Górę Dębową na południe
w noc mroźną i ciemną żwawo pociągnąć
lecz nie mogę pozwolić zgasnąć nikłym ogniom
lecz trzeba koniecznie rozszerzyć ogniska
lecz trzeba wybawić z niemocy towarzyszy
by nie pomarli nieostrożni z zimna
tam gdzie czyn i dobra rada wspólne
przeżyjesz bez wspólnej samotności
wobec rozterek tak rozlicznych wiązki
na razie w gnieździe pozostać wypada
(marzec 2014 r.)