FOTOGRAFIE WYRZYSKA JAKO KAPITAŁ KULTUROWY MIASTA – CZ.16
Zakończenie
W opracowaniu tym starałem się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego fotografie miasta i wydarzeń z nim związanych są jego niezaprzeczalnym i niepodważalnym kapitałem.
Jednak zanim podsumuję przedstawiony powyżej materiał, powrócę na chwilę do wcześniej napisanej przeze mnie pracy dyplomowej (WSNHiD Poznań 2010) na temat miasta Wyrzyska. Tematem tamtego opracowania były współczesne uwarunkowania lokalnego patriotyzmu. To tam m.in. opisałem, na podstawie badań przeprowadzonych poprzez wywiady i ankietowanie, stosunek mieszkańców Wyrzyska do miejsca, w którym żyją, czyli inaczej rzecz ujmując, do „ich” percepcji tego miejsca na ziemi – „małej ojczyzny”. Wyniki moich badań nie były budujące, nie napawały optymizmem. Z zebranych i analizowanych materiałów wynikało, że miasteczko Wyrzysk nie jest dobrym miejscem do zamieszkiwania. Osiedlenie się tutaj skutkuje, poprzez to, że Wyrzysk jest małą mieściną, ograniczeniem możliwości rozwoju, nielicznymi sposobami godnego zarobkowania, ograniczonym rozwojem intelektualnym i kulturalnym dzieci – z racji braku dostępu do tego, co oferuje duże miasto. Wielu z badanych wówczas osób chętnie wyprowadziłoby się z tego miasta, gdyby tylko miało taką możliwość, a już na pewno życzą one sobie, aby ich dzieci, po ukończeniu podstawowej edukacji, w tej miejscowości nie pozostały. Wówczas też 70% badanych odpowiedziało, że Wyrzysk się nie rozwija, że zagościła tu stagnacja. Na ile przyczyną takiego postrzegania miasta jest nieporadność respondentów, a na ile realia bezwzględnych praw ekonomii w otaczającej nas rzeczywistości, nie potrafię właściwie i kompetentnie ocenić.
Pytaniem zasadniczym ówczesnej pracy1 było to, zadane na koniec wywiadu: Czy jesteś lokalnym patriotą, tj. czy czujesz emocjonalny związek z miejscem, w którym się urodziłeś, wychowałeś, dorastałeś i w którym obecnie żyjesz? Nadmienić tutaj trzeba, że termin „patriotyzm” jest dzisiaj wyrażeniem dla wielu, szczególnie młodych ludzi, wysoce pejoratywnym, po części „nadętym” i nie do końca właściwie przez nich rozumianym. Dlatego też zasadniczo bardziej chodziło mi o ukazanie więzi i pozytywnych emocji wyrzyszczan związanych z tym miejscem. Takie podejście pozwoliło mi, pomimo tak wielu negatywnych ocen tego, co dzisiaj się w tym mieście dzieje, pokazać, że większość, nawet ci czujący frustrację i rozgoryczenie, odczuwają przy tym sentyment do tego miejsca, do minionych zdarzeń i lat tutaj przeżytych. Uzasadnić taki stan rzeczy możemy tym, że sentyment do miejsca to jedna sprawa, a trzeźwa ocena obecnej sytuacji ekonomiczno-gospodarczej danej miejscowości dzisiaj – to sprawa druga.
O historii tej ziemi, zaborczej i okupacyjnej niewoli, czasach Polski Ludowej, wiele z otaczających mnie młodych osób ma już raczej mgliste pojęcie. Żyjemy w wolnej i demokratycznej Polsce, więc jedyne, o co dzisiaj możemy zabiegać, to dobra materialne i poprawa warunków życia. W tym konsumpcyjnym, materialistycznym i wszystko unifikującym otoczeniu pamiętanie o miejscu, z którego się pochodzi, jego historycznej przeszłości, staje się istotą tożsamości człowieka, jednym z niewielu jego znaków rozpoznawczych w znormalizowanym, zgodnym z dyrektywami Unii Europejskiej środowisku. Poprzez własną tożsamość i identyfikowanie się z miejscem i jego historią nigdy nie będziemy ludźmi znikąd, „bez własnego miejsca na ziemi i bez przeszłości”.
Pozostaje już tylko odpowiedzieć na pytanie, jaka jest, w tej wzniosłej argumentacji, rola pożółkłej, sfatygowanej przez czas fotografii. Odpowiedź jest prosta, oczywista i wiele razy na stronach tego opracowania zaprezentowana. Fotografia jest jednym z wielu ogniw łańcucha naszej identyfikacji, dzięki niej możemy mówić, że mamy naszą własną, prywatną „małoojczyźnianą” tożsamość, mamy namacalną kronikę własnej historii. Zasadniczą i najważniejszą cechą fotografii jest dokumentowanie tego, co się wydarzyło. To ona pokazując nam przeszłość we wszystkich jej odmianach, jest dla nas i dla danej społeczności majątkiem kultury i dziedzictwa cywilizacyjnego, wzrokowym wizerunkiem upadków i rozwoju, wszystkich pozytywnych i negatywnych zmian tutaj zachodzących.
W cz. 1 przytoczyłem cały zasób zebranych wiadomości i cytatów z naukowych opracowań nie tylko P. Bourdieu, dotyczących rozstrzygnięcia kwestii, czym jest i co jest kapitałem kulturowym, jakie ma on znaczenie i czy do tegoż kapitału zaliczyć możemy fotografię. W następnych rozdziałach przeprowadziłem wiele analiz kilkudziesięciu fotogramów. Wynik tego postępowania nie jest, i nie może być, dla nikogo zaskoczeniem. Na pytanie tytułowe, czy fotografie miasta, a w tym przypadku Wyrzyska, mogą być kapitałem kulturowym, odpowiedź może być tylko twierdząca. Już P. Bourdieu wskazywał na integrującą, jednoczącą rolę fotografii, na jej konsolidujący rodzinę charakter. Dodam tutaj, że jednoczy ona i konsoliduje nie tylko rodzinę, ale i małe lokalne zbiorowości.
Ciekawym spostrzeżeniem związanym nie tylko z fotografią, ale to dzięki niej dostrzeżonym, jest konkluzja wynikająca z historii opisanego wcześniej kościoła ewangelickiego. To właśnie przez brak informacji tekstowych i „obrazowych”, pokazujących m.in. to, jak kościół ten wyglądał, poprzez toczone rozmowy z mieszkańcami, zauważyć możemy zmianę stosunku do drażliwego tematu, jakim są relacje polsko-niemieckie, czyli do dzisiejszego postrzegania ówczesnego zburzenia budowli ewangelickiej. Zaobserwować należy, że nastąpiło tutaj przewartościowanie naszego, w domyśle nas, mieszkających w Wyrzysku, stosunku do dziedzictwa kultury niemieckiej i religijnej, które po wielu latach zostało uznane za dziedzictwo wspólne obywateli miasteczka. Następuje tutaj zauważone przez badaczy zjawisko „regionalizacji” czy „lokalizacji” pamięci, które polega na docenianiu obcych obiektów kulturowych, uznawanych wcześniej za elementy niepolskiej, wrogiej kultury, które teraz stają się wartościami autonomicznymi tego miejsca2. Uświadomiłem sobie, że dzisiaj trudno by znaleźć osobę, która poparłaby ówczesną decyzję zburzenia kościoła. Świadczy to niezaprzeczalnie o tym, iż kulturalna, czyli zabytkowa i sakralna wartość zburzonego przybytku kultu religijnego jest dzisiaj dla wielu istotniejsza, niż niechlubna historia zaboru pruskiego i stosunków polsko-
-niemieckich na tej ziemi. Właśnie w doprowadzeniu do takiego wniosku leży pozytywna rola fotografii, gdyż to ona skłoniła mnie do takiej obserwacji. Reasumując: na wielu fotografiach kościół ewangelicki swoją górującą nad Wyrzyskiem wieżą przypominał uparcie o tym, że istniał i w którym miejscu stał. Przez wiele lat myślano, że nie zachowała się żadna pamiątkowa fotografia kościoła z zewnątrz. Poszukiwanie fotograficznych śladów, rozmowy z bardzo wieloma mieszkańcami na ten temat, uświadomiły zmiany w mentalności nie tylko mojej, ale i ludzi wokół. Często słyszane kiedyś określenia niemieckości w bardzo pejoratywnym, nienadającym się do przytoczenia znaczeniu, odchodzą w niepamięć. Dzisiaj pozostaje tylko smutek w tonie wypowiedzi, że kościół został zniszczony, że rewelacyjnie brzmiące organy tam były, że nie powinno tak się zdarzyć, bo straciliśmy zabytek i piękny obiekt sakralny.
Nie wspomniałem tutaj o jeszcze jednej, jakże oczywistej roli fotografii, która jest nie mniej ważna, niż te dotychczas wymienione. Fotografia – archiwalna, jak i ta współczesna – jest wizytówką miasta i regionu. To ona służy promocji, upowszechnianiu na całym świecie (dzisiaj służy do tego internet) wizerunku niedużej, lokalnej, szerzej nieznanej małej miejscowości. Dzięki tym wszystkim starym fotografiom, które udaje się uratować od zniszczenia i zapomnienia, oraz ich współczesnym odpowiednikom, możliwe jest zaprezentowanie „innym” historii i uroku tej miejscowości. Wielu z tych, którzy wyjechali sporo lat temu za granicę, czy też współcześnie wyjechali „za chlebem” lub wyprowadzili się do innego miejsca w Polsce, regularnie odwiedza miejscowe strony internetowe, poszukując nie tylko informacji z tego, co dzieje się dzisiaj, ale i opisywanych faktów z przeszłości, ilustrowanych fotografiami w kolorze sepii. Przynajmniej kilkanaście egzemplarzy fotograficznego albumu „Wyrzysk wczoraj i dziś” zostało wysłanych poza granice naszego kraju, a kilkadziesiąt rozeszło się po kraju, do osób, które tutaj mieszkały, a które są emocjonalnie z tym miejscem związane i ciekawe wszystkiego, co łączy się z ich rodzinnym miastem. A to, jak wiele osób wyjechało, widać najlepiej w dniu Wszystkich Świętych – 1 listopada. Wtedy właśnie, choć na jeden dzień, następuje powrót do korzeni, na groby najbliższych nam ludzi.
Kapitał kulturowy, jakim są fotografie, działa zatem zarówno do wewnątrz, ku społeczności miasta, wzbogacając jednostki i integrując mieszkańców, jak i na zewnątrz, przedstawiając walory miejscowości i łącząc ją ze światem.
I już na samo zakończenie tej opowieści, w jej podsumowaniu, należy zadać pytanie o to, czego nie udało się dokonać, aby odpowiedzieć na stawiane powyżej pytania. Najwięcej niewiadomych kryje się w usiłowaniu udzielenia odpowiedzi na temat anonimowych prac fotograficznych i ich autorów. To najbardziej zagadkowe kwestie, których nie potrafiłem rozwiązać i jest to w tej pracy, być może jakieś niedociągnięcie. Prezentując fotosy, w 99% nie potrafię wskazać autora, mimo iż wiele godzin spędziłem wraz z moimi interlokutorami na próbach ich identyfikacji. Poszukiwania wiedzy na ten temat rozpocząłem zbyt późno, spóźniłem się przynajmniej o 30 lat, gdyż ludzie pamiętający początki wieku XX już odeszli. Nie ma też na tym terenie żadnych opracowań literacko-naukowych, wspominających choćby o osobach fotografujących profesjonalnie, które pozwoliłyby na zgłębienie tematu. Jedyna dostępna mi wiedza mogłaby pochodzić od osób, które, niestety, już nie żyją. Znamiennym spostrzeżeniem jest to, że we wszystkich pracach historycznych o tym terenie, które posiłkują się dawniejszą fotografią, pomijane są nazwiska osób, które te fotosy wykonały. Niemożliwe zatem stało się uhonorowanie ich w tej pracy, poprzez umieszczenie pod zdjęciami nazwisk twórców, bo przecież, jak by nie było, to ówcześni pionierzy tak powszechnej dzisiaj fotografii.
Przed napisaniem niniejszego tekstu sięgnąłem po wiele pozycji książkowych, traktujących fotografię w sposób naukowy – i nie tylko. Spośród wielu ścisłych, akademickich definicji, jak również tych emocjonalnych, intuicyjnych (prezentowanych przez takie naukowe autorytety, jak R. Barthes, S. Sontag, W. Benjamin, U. Eco) odnośnie do tego, czym jest fotografia, pozwolę sobie zakończyć pracę naprawdę pięknym fragmentem tego, co napisał Marcin Olszyński3 w „Kłosach” w roku 1889:
„… po nas nie pozostanie nic na tym świecie, jedna tylko fotografia przypominać nas będzie naszej rodzinie i naszym przyjaciołom, ona przekaże zewnętrzną stronę życia naszym potomkom. Z jakąż ciekawością oglądalibyśmy dzisiaj fotografie z czasów Piastowskich, lub choćby tylko Zygmunta Augusta! – niestety, nasi przodkowie nie przekazali nam takiej spuścizny, my za to pozostawiamy naszym następcom w przedoskonałych światłorysach całą rozkosz studyowania naszych miast, ulic ożywionych ludźmi i powozami, naszych twarzy, ubiorów, ruchów, zebrań, uroczystości, słowem: życia naszego, którego badanie będzie dla nich niewyczerpanem źródłem przyjemności i pożytku. (…) czem zaś będzie fotografia za drugie lat pięćdziesiąt – dzisiaj nawet przewidzieć nie można”4.
Gdy pisze to Marcin Olszyński, jest rok 1889, a 113 lat później autor tego opracowania „w przedoskonałych światłorysach z całą rozkoszą studyuje miasta, ulice ożywione ludźmi i powozami, tamte twarze, ubiory, ruchy, zebrania, uroczystości, słowem: życie tamto, którego badanie jest niewyczerpanem źródłem przyjemności i pożytku”5.
1 W ankiecie i podczas osobistych wywiadów zadawane były pytania (15) o wielorakiej tematyce, wszystkie związane z miastem, na temat dodatnich i ujemnych stron egzystencji w małym mieście. Dopiero na koniec, po odpowiedzi na wcześniejsze, zadawałem pytanie: „Patriotyzm lokalny to przywiązanie do własnej, lokalnej ojczyzny, do miejsca zamieszkania lub urodzenia. Czy czuje się Pan(i) lokalnym patriotą? A może pojęcie to w XXI w., po zjednoczeniu się Europy, nie ma już – wg Pana/Pani – żadnego znaczenia?
2 Spostrzeżenie na temat „lokalizacji” pamięci i przewartościowania naszego stosunku do dziedzictwa poniemieckiego zawdzięczam prof. Z. Jasiewiczowi.
3 Marcin Olszyński (1829-1904) – polski malarz, rysownik, fotograf, publicysta, współzałożyciel i członek Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie, jeden z pierwszych warszawskich fotografików zawodowych, kolekcjoner, kustosz Muzeum Przemysłu i Rolnictwa. Naukę pobierał w Szkole Sztuk Pięknych. W latach 1850–1860 przewodził warszawskiej cyganerii malarskiej. W latach 1865–1885 był kierownikiem artystycznym tygodnika „Kłosy”. Publikował w nim również własne artykuły (m.in. na temat fotografii i prasoznawstwa). Był redaktorem wielu ilustrowanych wydawnictw okolicznościowych. Współpracował z Karolem Beyerem, dla którego w 1861 r. wykonał zdjęcie „pięciu poległych”( 5 ofiar starć manifestacji politycznej z 27 lutego 1861 roku, to zarazem wielka manifestacja polityczno-społeczna przeciwko rosyjskim władzom okupacyjnym w Królestwie Kongresowym. Pogrzeb poległych odbył się 2 marca 1861 r. na Cmentarzu Powązkowskim).
.
4 Za: W. Żdżarski, Zaczęło się od Daguerre’a… Szkice z dziejów fotografii XIX w., Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1977, s. 32-33.
5 Celowo zachowane, ze względów historycznych, archaiczne formy pisowni niektórych słów.