„Przedostatnia scena balkonowa” – Zdzisław Seroka

_MG_3642

już amarantowym rumieńcem świt oblany

wytoczył się nad wyrzyskie moreny

niedzielne łuki zatoczył

z każdej miejskiej strony

już za chwilę wychynie jasnokrwiste słońce

nad zaróżowionym widnokręgiem

od złocistego wschodu wschodów

niewiele ponad

neogotycką wieżę świątynną

za moment ugrem jasnym malowaną

w chwilę później pobieloną światłem

w małych miastach zawsze wiadomo

w którym kościele

dzwonią na jutrznię

dźwięczne nawoływania Stwórcy

więc znów mam przedreptać

tych metrów chyba z tysiąc lub więcej

przedreptać dobre sobie

niedościgłe marzenie staruszki o brzasku

przetoczę się raczej przesunę przepełznę

jak kosmata zielona liszka

drogą ciernistą prosto do celu

los pusty na karku podźwignę uparta

i dziwić się nie masz czemu

wszak nawet mędrzec najtęższy

życia od męki oddzielić na dłużej

nie potrafi

wsparta na kolumnach wiekowego balkonika

odrzucam dość śmiało

moją towarzyszkę drewnianą laseczkę

już chcą turkotać wartko koła

dwukołowego chodzika

po nierównościach trotuaru z figur

prężą się i kurczą wątłe mięśnie

na rączkach żylaste dłonie

idźmy

tam ktoś wyraźnie woła

i jeszcze jeden do celu krok

jeszcze jeden a każdy kosztuje

dopomóż matuchno w tej walce cieni

człowiek tak miękki i słaby

źdźbło żyta złamane wichurą

cichnie maleje

spójrz trudno niekiedy

sprawować władzę nad własnym ciałem
0003-37

tu róg Pocztowej ze wspomnieniem Staszica

odpocznę chwilę z boku przy murze

odsapnę oddechem rwanym

obronię się przed natręctwem spojrzeń

udawanego współczucia

nie mogę słaba polec

w żelaznym uścisku przeciwności
is_wystawa-w-wachowiacz-46

obok kamiennej Chrystusa figury

mojej dziewiątej stacji drogi

przystanę dłużej

by uparcie próbować pokonać

słabość ludzkiej natury

nie byłoby godne upaść tutaj

po raz trzeci

to już zaręczam kiedyś było

mostem wielkiego starosty Ludwika

zsunę się trochę niżej

życzliwy uśmiech poranka poślę młynom

i coraz gęściejszym twarzom

patrzy z cokołu największy z Janów

przygarbiony ciężarem myśli papieskich

po ludzku niespokojnych
img_7950

w kruchcie Marcinowego kościoła

ogłaszam wewnętrzne zwycięstwo

nad fizycznym niedomaganiem

bezsilnością mało władnych nóg

z Twoją pomocą zawsze zwyciężę

wybiły kościelne dzwony zaranną godzinę siódmą

zawtórowały im srebrzyście dzwonki

na wejście

                                                                               (grudzień 2013 r.)

01-181

01-104