FOTOGRAFIE WYRZYSKA JAKO KAPITAŁ KULTUROWY MIASTA. OBRAZY, TWÓRCY, RECEPCJA. CZ. 2
Wracając do P. Bourdieu i jego koncepcji: uważa on, że uczestnicząc w życiu społecznym, nabywamy wiedzę, umiejętności i przedmioty o wartościach kulturowych, co wyraża się m.in. w kompetencjach kulturowych jednostki. Kompetencje te występują w trzech podstawowych formach:
– ucieleśnionej – rozumieć należy to pojęcie jako „dobre maniery”, gust (kulturowy), „smak”, znajomość form kultury wysokiej, konwencji kulturowych i towarzyskich;
– zinstytucjonalizowanej – czyli uzyskanego wykształcenia, potwierdzonego przez dyplomy prestiżowych uczelni;
– uprzedmiotowionej – jako posiadane dobra kulturowe, do tego zaliczać możemy obrazy, książki, maszyny, budynki[1].
W powyższych formach zauważyć możemy, że kapitał kulturowy w formie ucieleśnionej jest najbardziej stabilnym jego typem, a jego tworzenie się może przebiegać na przestrzeni wielu pokoleń, jest więc najtrudniejszym do zdobycia, ale i odebrać jest go najtrudniej.
W tej bardzo pobieżnej analizie tego, co rozumiał poprzez używanie określenia kapitał kulturowy Pierre Bourdieu[2], najbardziej interesujące z punktu widzenia fotografii i niniejszej pracy jest dziedziczenie przedmiotów o wartości kulturowej i ich wpływ na kompetencje kulturowe jednostki oraz cechy społeczności, do których ta jednostka należy. Rodzi się więc pytanie: czy fotografia archiwalna, dokumentalna, stare
i pożółkłe, w wielu miejscach przedarte papierowe prostokąty i owale, przedstawiające miejsca i ludzi z dalekiej przeszłości, pozostawione nam współczesnym w albumach, podniszczonych kopertach, na dnie kartonów pokrytych kurzem, przez naszych dziadków, bliskich, których już nie ma wśród żywych, są dla nas współczesnych przynoszącymi „zyski symboliczne przedmiotami”? Odpowiedź jest prosta i niepotrzebne są tutaj naukowa dywagacja, akademickie gawędziarstwo. Każdy, kto posiada odrobię empatii, czucia i zrozumienia dla historii własnego początku, wie, że stare fotografie są pomostem między tym, co było, a tym, co jest. Zdjęcia są „optycznym” łącznikiem poznawczym, pozwalającym nam, współcześnie żyjącym, nie zapomnieć o naszych indywidualnych początkach. Często z fotografiami jesteśmy emocjonalnie związani, są indywidualnie intymne i bardzo osobiste.
Świadomie stawiam fotografię na równi z innymi dobrami symboliczno-
-materialnymi o „podwyższonym standardzie”, tak samo wysoko jak stawiane są dzieła literackie, artystyczne, naukowe. Sam P. Bourdieu na temat fotografii pisze: „Fotografia w znacznej mierze istnieje i trwa wyłącznie dzięki roli, którą spełnia w rodzinie, czyli umiejętności wzmocnienia integracji danej rodziny poprzez potwierdzenie jej poczucia tożsamości i jedności”[3]. Wzmocnienie integracji to potwierdzenie więzi i związku familijnego, poczucia wspólnej historii, a przecież kronika dziejów rodziny pisana jest przez wiele czynników, między innymi przez fotografię. Przytoczone zdanie podkreśla znaczenie tożsamości i jedności. Tożsamość to świadomość pochodzenia i związku z miejscem pochodzenia, a jedność to wewnętrzna niesprzeczność, niepodzielność i zwartość naszego bytu. Należy zwrócić tutaj uwagę na to, jak ważną rzeczą jest dzisiaj nasza wewnętrzna, indywidualna tożsamość. Nie negując tego, co wokół nas się dzieje, tj. „integracji państw, społeczeństw, gospodarek i kultur, czego efektem jest tworzenie się jednego świata, jednego światowego społeczeństwa”[4], świadomość tego, kim jestem, skąd pochodzę, jaka jest moja historia, staje się rzeczą niezmiernie ważną. Jest ona świadomością istoty naszego bytu w tej globalnej, często „zmagdonaldyzowanej” i „niewyraźnej” masie ludzi, często bez „pamięci, kraju i historii”[5].
[1] P. Bourdieu, The Forms of Capital, w: J. G. Richardson (ed.), Handbook of Theory and Research for Sociology of Education, N. York 1986, za W. Burszta, Tożsamość kulturowa,
< http://www.kongreskultury.pl/title,pid,359.html> z dnia 18.03.2011.
[2] W analizie kapitału kulturowego świadomie pomijam omawianie jednej z kluczowych koncepcji
P. Bourdieu opierającej się na tzw. przemocy symbolicznej, jak również analizy tego, co sam nazywał socjologią refleksyjną bądź też antropologią refleksyjną, gdyż zaciemniłoby to pojęcie kapitału, do którego odnosi się niniejsza praca, nic do niej nie wnosząc.
[3] P. Bourdieu, za Ed.de Minuit, “Un art moyen, essai sur les usages sociaux de la photographie”, Paryż 1965, s. 6.
[4] M. Kempny: Globalizacja. w: Encyklopedia socjologii, t. 1, Warszawa 1998, s. 241.
[5] Przytoczonego określenia użył G. Ritzer jako wytłumaczenie stopniowego upowszechniania się zasad działania restauracji szybkich dań we wszystkich dziedzinach życia społecznego, wszystko i wszyscy są równi, przewidywalni: The McDonaldization of Society (wydanie polskie „Makdonaldyzacja społeczeństwa”, Warszawa 2009.