FOTOGRAFIE WYRZYSKA – KAPITAŁ KULTUROWY MIASTA CZ. 10

 

    1. Techniki fotografowania

 

 

 

Zadając pytanie o używane dawniej techniki fotografowania, pytamy o techniczne tajemnice warsztatu twórców, omawiane w kontekście postępu technicznego w odniesieniu do tamtych czasów. Odpowiedź na pytanie należy jednak rozciągnąć tematycznie, nie skupiając się tylko na umiejętnościach warsztatowych, czyli technicznych; warto poszerzyć ją także o kontekst kulturowy, który zawierać się będzie w postawieniu pytania o kompetencje artystyczne fotografujących. Takie pytanie nie jest wcale bezzasadne: efektywność techniczna w fotografii ma się nijak do artyzmu, piękna i smaku estetycznego. Nie od dziś wiadomo, że dobra fotografia nie może obyć się bez osobliwej, trudno uchwytnej do sprecyzowania finezji. Reasumując, należy rozważyć, czy sprawnego warsztatowo fotografa, wykonującego swoją pracę na tym terenie, wykonującego fotografie miejsc i ludzi z Wyrzyska, które rozsyłane są następnie po całym świecie, możemy nazywać artystą, twórcą wyrafinowanych kompozycji wizualnych, dzięki jego kunsztowi i wiedzy na temat innych sztuk plastycznych.

 

Współczesne ilustrowane czasopisma, w których zauważyć możemy sporo fotograficznych błędów, są potwierdzeniem tezy parafrazującej pewne powiedzenie: nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie „fotoreportera”. Na porządku dziennym oglądamy zdjęcia architektury wyglądające jak z koszmarnego snu pijanego fotografa, tj. walące się, pochylające ściany, krzywe budynki, pochylony horyzont. Dlatego też z wielkim szacunkiem odnoszę się do tamtych, ówczesnych pionierów, którzy w tej, w powijakach jeszcze będącej dziedzinie rzemiosła (używam terminu „rzemiosło”, gdyż fotografia nie była uznawana za sztukę), stawiali pierwsze kroki. Ze wszech miar korzystnie wypada porównanie jakości i fachowości ujęć (poprzez dokładne przygotowanie się i poszukiwanie ułożenia statywu do wykonania fotografii architektury), tych niegdysiejszych mistrzów z wieloma współczesnymi ilustracjami zamieszczanymi w tabloidach.

 

Architektura fotografowana była od początków istnienia fotografii. Ówcześni fotograficy, w porównaniu ze współczesnymi, mieli do dyspozycji pewnego rodzaju komfort techniczny, gdyż stare aparaty mieszkowe pozwalały na przesuw obiektywu oraz tylnej ściany aparatu w pionie i w poziomie (w górę i w bok). Pozwalało to we wstępnej fazie ustawiania aparatu w wybranym punkcie widokowym i wypoziomowaniu go, na korektę „przewracającej” się perspektywy pionowej i zaginającej poziomej, także na wyborze ostrych i nieostrych partii fotografii.

Bez nazwy-1

 

 

Fot. 35. Aparat fotograficzny Welta z początku XX w. Został przekazany w moje ręce przez
p. Różyńskiego po to, by służył w czasie zajęć koła fotograficznego, które prowadzę („Oczy szeroko otwarte”), do ilustracji lekcji na temat historii fotografii i wszelkich zmian technicznych w budowie aparatu fotograficznego – jako rekwizyt. Strzałki pokazują dwa pokrętła, które służyły do zmiany osi położenia obiektywu. Dzięki temu zabiegowi można było poprawiać odwzorowywane kształty fotografowanego obiektu poprzez korektę. Widzimy tutaj także prototyp dzisiejszych teleobiektywów – obiektyw umieszczony na poziomej szynie, przesuwany do przodu lub do tyłu; zmieniając ogniskową, przybliżał lub oddalał fotografowany obiekt (fot. autor).

 

Bez nazwy-2

Fot. 36. Oto przykład, jak można źle wykonać fotografię architektury.Gdy ustawimy aparat na statywie i wypoziomujemy, patrzymy w wizjer. Okazuje się wtedy, że interesujący nas budynek jest przeważnie na tyle duży, że nie mieści się w kadrze, dlatego też chętnie, z powodu niewiedzy fotograficznej, sięgamy po obiektyw szerokokątny (krótkoogniskowy). Aparat kierujemy ku górze i otrzymujemy takie ujęcie.

 

 

Bez nazwy-3

 

Fot. 37. Ujęcie pokazujące rynek, zachodnią jego część. Fotografia wykonana ok. 1910 r. Jest ono perfekcyjne, z genialnie ustawioną optyką, odległością aparatu od obiektu fotografowanego, doskonałym zachowaniem perspektywy. To znakomity przykład, jak fotografować architekturę (fot. ze zbiorów R. Tadycha).

 

 

Dla laika fotografia 36. na pierwszy rzut oka jest fragmentem jakiegoś placu, kilku w szeregu poukładanych budynków, bez „punktum”, które przyciągałoby wzrok. Nie ma na niej elementu, który ożywiłby tę fotografię. Jedyną żywą istotą na tle rzędu kamienic jest koń zaprzężony do wozu i bynajmniej nie urozmaica on prezentowanego obrazu, nie powoduje zaciekawienia odbiorcy. W pierwszym zdaniu użyłem określenia „laik”, w domyśle uważając, że profesjonalista od razu zauważy doskonałość techniczną tego ujęcia1. Proszę porównać fot. 36. i 37., gdyż dzieli je kosmiczny dystans prezentowanych tam kompetencji zawodowych. Zwrotu „zawodowych” użyłem celowo i w kontekście pokazania tu dzisiejszego nieprofesjonalizmu fotografujących, ludzi jakże często zarozumiałych, mających monopol na im przynależne kompetencje najwyższej fachowości, wszystkowiedzących „rzemieślników”, parających się zawodowo fotografiką, zatrudnianych m.in. w redakcjach kolorowych czasopism.

 

1 Należy tutaj rozgraniczyć pojęcie profesjonalisty od artysty. Fotografia ta nie jest fotografią artystyczną, na próżno będziemy doszukiwać się w niej artyzmu, poruszenia innych fotografowanym tematem. Za to jest poglądową lekcją dla młodych i nie tylko, adeptów solidnego fotograficznego rzemiosła.

Bez nazwy-4

Fot. 38. Panorama Wyrzyska z idealnie poziomym horyzontem (fot. zbiory TPW).

Znam doskonale miejsce, z którego zostało to zdjęcie wykonane. Dzisiaj nie można już tam wykonać podobnego, zbyt dużo krzewów, wysokich drzew, które zasłaniają powyższy widok. Chciałbym zwrócić uwagę na to, jaką w tej fotografii pełni rolę widoczna u dołu, ukośnie przebiegająca łąka. Ponieważ w dolnej części zdjęcia nie ma już zabudowań i wyjątkowo ciekawej zieleni, fotograf obniżył wysokość statywu tak, aby w kadrze nie pojawiła się pustka. Przedstawię to bardziej obrazowo. Statyw ustawiony metr do przodu, podwyższony o 30 cm i zdjęcie wyglądałoby podobnie jak to poniżej.

Bez nazwy-5

  Fot. 39. Wykadrowanie ukośnie przebiegającej u dołu łąki pozbawiło fotografię fizycznego punktu odniesienia; tak niewiele zmieniona fotografia sprawia wrażenie, że została wykonana znad ziemi, z powietrza. Ta niewielka zmiana nie dyskwalifikuje zdjęcia, ale pozbawia go elementu, który był potrzebny do „kompletności” tej fotografii.

     Fotografie z początków XX w. wykonywano ciężkimi, drewnianymi kamerami. Statyw, walizka z osprzętem i kamera wymagały od fotografa tężyzny fizycznej, tym bardziej, że punkty odpowiednie do fotografowania danego miejsca to najczęściej oddalone i zwykle trudno dostępne miejsca widokowe. Dlatego też należy się tym osobom pełnia uznania dla ich pracy fizycznej, dzięki której możemy podziwiać rezultaty kunsztownych kompozycji.

Bez nazwy-6

 

Fot. 40. Panorama Wyrzyska. Po lewej grodzisko Czubatka z dwoma dębami. Dęby te przez mieszkańców nazywane Adamem i Ewą były najbardziej rozpoznawalnymi, oprócz kościołów, miejscami charakterystycznymi tej miejscowości (fot. ze zbiorów TPW).

PRZEJDŹ DO CZ.11

Podsumowując to, co powyżej, chciałbym podzielić się pewną refleksją, którą można podać w wątpliwość, polemizować z nią. Cofnijmy się do przeszłości o sto kilkanaście lat. Dla zajmujących się fotografią nie ma jeszcze podręczników, literatury fachowej, uznanych autorytetów w tej, rodzącej się dopiero, lecz jeszcze tak nie nazywanej dziedzinie sztuki. Cała wiedza artystyczna nt. kompozycji kadru, jego budowy, czerpana przez fotografów, pochodzi z dzieł plastycznych, a więc jest pochodną nabytego wykształcenia. Zadaję sobie pytanie, dlaczego dawnym fotografom (wychowanym na najlepszych wzorach malarstwa, grafiki i rzeźby, uczącym się swej wrażliwości poprzez największe dzieła wybitnych twórców) nie przychodziło na myśl, aby swoją pracę wykonywać niedbale, nonszalancko, od niechcenia?1 Każda tamtejsza fotografia prezentuje wysoki poziom techniczny, z dopracowanymi do perfekcji szczegółami ujęcia.

1 Każda fotografia w moich zbiorach, która została wykonana przez któregoś z dawnych fotografów jest świadectwem ich dbałości o kompozycję i proporcje kadru. Nie posiadam zdjęć wykonanych niedbale, takich, którym można by coś zarzucić.